Od początku spotkanie było dość wyrównane, jednak z biegiem czasu optyczną przewagę zyskali kutnianie. Udokumentowali to, przy wydanym udziale aleksandrowskiej defensywy, w 19 minucie. Nieporozumienie golkipera Sokoła z defensorami wykorzystał Maciej Kraśniewski, który z bliskiej odległości wpakował piłkę do siatki. Przed przerwą kutnianie jeszcze kilka razy gościli w polu karnym rywali, jednak więcej bramek nie padło. Najbliższej był Dawid Telestak, po uderzeniu którego futbolówka otarła się o poprzeczkę.
Po zmianie stron wydawać się mogło, że kutnianie wrzucą piąty bieg i szybko będą chcieli podwyższyć swoje prowadzenie. Boiskowa sytuacja była jednak zgoła inna. KS cofnął się, oddał pole rywalom i w 72. minucie został skarcony za swoją postawę, a Patryka Wolańskiego pokonał Igor Kania.
W końcówce nie brakowało emocji i obie drużyny chciały przechylić szalę zwycięstwa na własną korzyść. Ze strony KS najlepsze sytuacje mieli Marcin Kacela i Bartosz Bujalski, jednak zabrakło szczęścia. Dodatkowo wydaje się, że kutnowskiej drużynie należał się przynajmniej jeden rzut karny, jednak arbiter nie zdecydował się na podjęcie takiej decyzji.
Ostatecznie KS tylko zremisował na własnym boisku i wciąż balansuje na granicy miejsc spadkowych. Teraz kutnianie zagrają zaległy mecz z Unią Skierniewice. Skierniewiczanie są „w gazie” i dzisiaj rozbili 4-0 Broń Radom.
– To była tragiczna druga połowa w naszym wykonaniu, szczególnie do okolic 70 minut. Dosłownie prosiliśmy się o stratę bramki i niepotrzebnie cofnęliśmy się na własną połowę. Gola straciliśmy po karygodnym błędzie. W końcówce meczu nie brakowało emocji, mieliśmy swoje sytuacje. Dodatkowo wydaje mi się, że należał nam się przynajmniej jeden rzut karny, który nie został odgwizdany. Podobna sytuacja miała ostatnio miejsce podczas meczu z Ursusem Warszawa. Takie mecze jak ten z Sokołem, mimo szacunku do rywala, po prostu musimy wygrywać. Oni już praktycznie spadli z ligi, a my wciąż bijemy się o utrzymanie – komentuje Paweł Klekowicki, II trener KS-u.