Spośród setek milionów zwierząt hodowanych w Polsce ponad połowę stanowią brojlery – kury mięsne. Aż 9% największych przemysłowych ferm zwierząt w Polsce znajduje się w województwie łódzkim, z czego duża część – na terenie powiatu kutnowskiego. W swojej najnowszej kampanii Stowarzyszenie Otwarte Klatki zwraca uwagę na problemy, z którymi wiąże się masowa produkcja drobiu.
Według danych Komisji Europejskiej Polska jest największym producentem drobiu w Europie. Pomiędzy 2005 a 2015 rokiem około 2-krotnie zwiększyła się liczba hodowanych w kraju brojlerów. Jednocześnie spożycie zwiększyło się tylko o ok. 10%. Większość mięsa eksportowana jest do Niemiec, Wielkiej Brytanii i Francji. W sumie każdego roku hodowanych jest obecnie w Polsce ponad miliard kurczaków.
Jak wynika z raportów Głównego Urzędu Statystycznego, zdecydowana większość z nich żyje na największych fermach przemysłowych. Takich obiektów jest co prawda stosunkowo mało (stanowią zaledwie 3,8% wszystkich gospodarstw), ale znajduje się na nich średnio aż kilkadziesiąt tysięcy kur. W rezultacie niemal cała produkcja (98%) pochodzi właśnie z mega-ferm. Znacząca część tego rodzaju inwestycji zlokalizowana jest na terenie województwa łódzkiego: aż 9% wszystkich instalacji w kraju. Dużą koncentracją przemysłowych ferm zwierząt charakteryzuje się m.in. powiat kutnowski, gdzie obowiązuje aż 23,8% ze wszystkich wojewódzkich tzw. pozwoleń na chów i hodowlę zintegrowane.
Stowarzyszenie Otwarte Klatki podkreśla, że kumulacja ferm przemysłowych znacząco oddziałuje na środowisko, a także na życie ludzi – m.in. mieszkańców województwa łódzkiego. Ogromnym problemem są uciążliwe zapachy, zanieczyszczenie wód i gleb,
a także zagrożenie mikrobiologiczne oraz wzmożona aktywność much i gryzoni.
Według organizatorów kampanii „Frankenkurczak” hodowla przemysłowa, która wypiera obecnie w Polsce tradycyjne rolnictwo rodzinne, skutkuje także licznymi problemami związanymi z dobrostanem zwierząt.
– Współczesne brojlery to efekt eksperymentów prowadzonych w latach pięćdziesiątych w Stanach Zjednoczonych. Celem było stworzenie rasy, która w jak najkrótszym czasie osiągałaby jak największą masę – wyjaśnia Marcin Niesyt, koordynator kampanii „Frankenkurczak” ze Stowarzyszenia Otwarte Klatki. – Obecnie tempo wzrostu jest jeszcze większe – gdyby porównać to do rozwoju człowieka, 5-letnie dziecko ważyłoby 150 kg – dodaje.
Organizatorzy kampanii wyliczają szereg problemów zdrowotnych zwierząt, które są wynikiem tego rodzaju selekcji genetycznej. Tzw. szybkorosnące brojlery cierpią z powodu kalectwa, licznych chorób układu krążenia oraz chorób serca czy wątroby, chorób mięśni, bolesnych urazów, a także częstszych tzw. zespołów nagłej śmierci.
Drugim źródłem problemów jest nadmierne zagęszczenie na fermach – dopuszczalne normy w Unii Europejskiej to 33–42 kg/m3. Oznacza to w praktyce, że na każdego kurczaka przypada powierzchnia wielkości kartki A4. Tymczasem zajmujący się badaniami na temat dobrostanu zwierząt komitet SCAHAW wykazał, że nawet przy najlepszych systemach kontroli środowiska, przy zagęszczeniu powyżej 30 kg/m3 nieuniknione są poważne negatywne konsekwencje dobrostanowe: wysokie stężenie amoniaku i innych szkodliwych gazów w powietrzu, zranienia i obrażenia w wyniku wzajemnego przepychania i dziobania, a przede wszystkim brak możliwości ekspresji naturalnych zachowań, takich jak chodzenie i bieganie czy grzebanie i dziobanie w ziemi.
– Kury to bardzo inteligentne stworzenia: mają indywidualne osobowości, są empatyczne, logicznie rozumują i wyciągają wnioski. Odczuwają też radość, strach i ból. – mówi Bogna Wiltowska, współkoordynatorka kampanii – Jako europejscy liderzy w swoim obszarze gospodarki polscy hodowcy drobiu powinni dyktować trendy również w zakresie społecznej odpowiedzialności i dobrostanu zwierząt – dodaje.
Organizatorzy kampanii „Frankenkurczak” wysuwają szereg postulatów skierowanych do branży drobiarskiej. Domagają się zmian w polityce hodowlanej, m.in. zmniejszenia zagęszczenia na fermach, rezygnacji z genetycznie zmodyfikowanych ras szybko rosnących oraz zapewnienia kurom większego dostępu do naturalnego światła i grzęd. Według Stowarzyszenia należy również zmienić stosowany obecnie sposób ogłuszania zwierząt przed ubojem z oszałamiania elektrycznego na gazowe. Szacuje się bowiem, że pierwsza metoda może być nieskuteczna dla 3% ptaków, czyli 27 milionów kur rocznie w Polsce. ▪