Mama Lenki Pawłowskiej zwraca się do wszystkich mieszkańców Kutna, ale nie tylko, o pomoc w walce z chorobą jej córki. Dziewczynka ma Mózgowe Porażenie Dziecięce i niedowład rączek i nóżek. – Lenka jest taka maleńka, tyle już wycierpiała… Czas, by jej krzywda się skończyła. Daj Lence szansę na życie, na normalne życie. Pomóż jej, proszę – apeluje kobieta.
Oto dramatyczna historia pani Aleksandry i jej córeczki Lenki:
„Miałyśmy nie przeżyć obie. Dzień narodzin Lenki prawie stał się dniem naszej śmierci… Walczyłyśmy o życie… Na śmierć nie da się przygotować, ona przychodzi nagle, znienacka, nie oszczędza nikogo. Nawet jeśli odchodzi, zostawia piętno… Tak właśnie stało się w przypadku Lenki. Moja mała córeczka wciąż walczy, a ja błagam o ratunek dla niej. Tak bardzo się boję – jeśli mi się nie uda, to co będzie dalej…?”
„Moje macierzyństwo zaczęło się nagle. Tak bardzo różniło się od tego, jak je sobie wyobrażałam… Nie było rodzinnego porodu, gratulacji, łez szczęścia i płaczu maleństwa. Nie było niczego… Tylko ciemność, pustka i przeraźliwy strach.”
„To był 17 grudnia 2013 roku. 29. tydzień książkowo przebiegającej ciąży. Zero komplikacji, zero zmartwień, zero podejrzeń. Czekanie na szczęśliwy poród. Na pojawienie się na świecie dziecka, które kochałam od pierwszej myśli o nim… Nagle zaczął boleć mnie brzuch. Trafiłam do lekarza. Ponoć w ostatniej chwili. O życiu moim i Lenki zadecydowały godziny. Gdybym czekała, nie byłoby tej zbiórki, bo pewnie nie byłoby już na świecie ani mnie, ani mojego dziecka…”
„Natychmiast trafiłam na stół operacyjny. Uśpiono mnie. Gdy się obudziłam, nie było dziecka – ani w moim brzuchu, ani w ramionach… Byłam tylko ja, samotna, obolała po operacji. W moich ramionach, w których powinna leżeć przytulona do mnie córeczka, była pustka… Pękło mi wtedy serce. To był straszny ból, rozrywający na strzępy, wręcz fizyczny. Myślałam, że nie może boleć bardziej… Myliłam się. Przyszła do mnie pielęgniarka i zapytała mnie, jakie imię wybrałam dla córeczki, bo chcą ją ochrzcić. Wtedy zrozumiałam, jak bardzo jest źle…”
„Potem dowiedziałam się, że doszło do odklejenia się łożyska. Że ja i Lenka omal nie umarłyśmy. Lekarz mi powiedział, że miałyśmy 50% szans na przeżycie. Że ktoś musiał nad nami czuwać, że się udało… Ja dałam radę. Lenka wciąż walczyła – w innym, specjalistycznym szpitalu, daleko ode mnie. Nie mogłam być obok niej. Nie mogłam jej nawet zobaczyć… Płakałam z żalu, bólu, tęsknoty. Zamiast głaskać jej małą buzię, dotykałam tylko szybki telefonu, oglądając zdjęcia, które naszej kruszynce zrobił szybko mąż. Lenka w chwili narodzin ważyła tylko 1240 g. Niewiele więcej niż paczka cukru… Mierzyła tylko 32 centymetry.”
„Mogłam ją zobaczyć dopiero tydzień później, w Wigilię. Najpiękniejsze Święta w moim życiu – bo z nią. To, że moje dziecko przeżyło – to był mój wigilijny cud. Lenka spędziła w szpitalu 2 miesiące. Potem mi powiedziano, że musiała bardzo chcieć żyć, choć nikt nie dawał jej szans… Ona jednak wygrała. Śmierć została przegnana. Pozostawiła jednak swoje piętno. Zabrała Lence sprawność. Uszkodziła jej ciało i umysł. Lenka urodziła się niedotleniona, przez co ma Mózgowe Porażenie Dziecięce i niedowład rączek i nóżek… Porusza się w specjalnym wózku.”
„Lenka jest dzieckiem o wyjątkowych potrzebach… Bycie rodzicem takiego dziecka niesie ze sobą ogrom pracy i wysiłku, ale daje też niesamowitą radość z postępów. To moje małe źródła radości – obroty, pełzanie, chwytanie zabawek, świadomy uśmiech, pierwsze słowa: „baba”, „mama”. Moja córka uczy mnie cierpliwości, pokazuje mi, jak być silną. Ta mała istotka jest dla mnie wzorem, jeśli chodzi o determinację i chęć życia… Z jej spojrzenia można wyczytać: mamusiu nie martw się, razem damy sobie radę – mimo wszystko.”
„Lenka wciąż sama nie je, nie siada, porozumiewa się gestami… Szukam dla niej szansy. Wszędzie. W końcu znalazłam – przeszczep komórek macierzystych, eksperymentalna i przez to wciąż nierefundowana metoda, która jednak u takich dzieci jak Lenka daje wspaniałe rezultaty… Komórki macierzyste mają zdolności naprawcze, tym samym mogą odbudować lub zastąpić komórki uszkodzone wskutek niedotlenienia i wylewów.”
„Lenka przeszła serię 5 podań, 5 przeszczepów. Jej stan się polepsza – zarówno fizyczny, jak i intelektualny. Jest silniejsza, uczy się siadać, lepiej się porozumiewa, więcej rozumie… Lekarze podjęli decyzję o kontynuacji leczenia. Cieszę się, bo jest nadzieja dla mojej córeczki, na to, że będzie lepiej… Na to, że będzie mówić, siadać, chodzić! Jednocześnie też czuję ogromny strach, skąd wziąć pieniądze na leczenie? Nie ma nic bardziej tragicznego dla rodzica niż to, że nie można pomóc własnemu dziecku! Klinika dzwoni, chce wyznaczyć termin, a ja jestem przerażona i bezradna…”
„Proszę, nie pozwól nam przerwać leczenia. Nie pozwól stracić nadziei – codziennie widzę ją w oczach i uśmiechu mojej córeczki. Spraw, by udało nam się zmazać piętno śmierci. Lenka jest taka maleńka, tyle już wycierpiała… Czas, by jej krzywda się skończyła. Daj Lence szansę na życie, na normalne życie. Pomóż jej, proszę…” ▪