– To, co dzieje się teraz w Ukrainie jest nie do opisania, wszystkim towarzyszy niewyobrażalny strach – mówi Yanka Kovalczuk, która w Kutnie mieszka od trzech lat. Wraz ze swoim partnerem wynajmuje tu mieszkanie, pracuje, a rok temu w Mieście Róż urodził się jej synek.
O rosyjskiej inwazji w Ukrainie Yanka dowiedziała się bardzo szybko, bo z samego rana zadzwoniła do niej babcia. Tej chwili nie zapomni do końca życia.
– W czwartek 24 lutego o 5 rano polskiego czasu zadzwoniła do mnie płacząca babcia. Powiedziała tylko: „Janka biada… Wojna u nas. Już pod domem bomby spadają”. To był dla mnie najstraszniejszy poranek w życiu – mówi Yanka Kovalczuk.
– My mieszkaliśmy praktycznie centrum Ukrainy i dla mnie to był naprawdę szok, że wojna doszła do nas. W Ukrainie została moja mama i mała siostra. Siostrzyczka na początku myślała, że na ulice pada deszcz i jest silny wiatr. Ale niestety nie, to dźwięki wojny – opisuje Ukrainka.
Jak mówi Yanka, stara się teraz o to, aby jej rodzina przyjechała do Kutna. – Staramy się, aby im pomóc, bo martwimy się o ich życie. Obecna sytuacja w Ukrainie jest straszna. Nawet jeśli uda się odeprzeć ataki i wygnać wojsko rosyjskie, to infrastruktura jest bardzo zniszczona i wszystko zajmie dużo czasu, żeby wróciło do stanu sprzed inwazji – mówi kobieta.
Dziś w Kijowie rosyjska armia zaatakowała cywili. Na wideo widać, jak rakieta uderza w budynek mieszkalny