Do przerwy kutnowscy kibice oglądali tylko jedną bramkę. W 27. minucie po zamieszaniu w polu karnym piłka trafiła do siatki po uderzeniu Marcina Kaceli.
– Mieliśmy takie założenie, aby w pierwszej połowie przyjmować Znicz na swojej połowie i wyprowadzać kontrataki. Po jednym z nich udało nam się objąć prowadzenie. Po przerwie chcieliśmy grać podobnie, czekać na błąd Znicza i podwyższyć na 2–0 – komentuje Paweł Klekowicki, II trener KS–u.
Założenia to jedno, a boisko to niestety drugie. W 61. minucie po stałym fragmencie gry w swoim polu karnym niefortunnie interweniował Piotr Kasperkiewicz, który skierował piłkę do własnej bramki i był remis. Nie minęła minuta, a goście już prowadzili. Nie był to jednak koniec rollercoastera, bowiem w 64. minucie do remisu doprowadził Krzysztof Cudowski.
– To, co działo się później, ciężko skomentować bez użycia nieparlamentarnych słów. Mieliśmy wiele świetnych sytuacji, które powinniśmy zamienić na bramkę, ale graliśmy katastrofalnie jeśli chodzi o skuteczność i wykończenie – dodaje P. Klekowicki.
Ostatnie pięć minut meczu to koszmar dla kutnowskich piłkarzy. W 85. minucie swoją drugą bramkę zdobył Famulak, a w 89. minucie kropkę nad „i” postawił Fiedorowicz i ustalił wynik na 4–2 dla Znicza.
– Do końca sezonu zostały trzy mecze, przed nami ciężki wyjazd do Legii Warszawa, a później „finał” z Pilicą Białobrzegi i daleki wyjazd do Mamr Giżycko. Stąpamy po cienkim lodzie – komentuje Klekowicki.
Na trzy kolejki przed końcem sezonu KS ma 39 punktów i zajmuje miejsce tuż za strefą spadkową. Kutnian goni jednak jeszcze kilka drużyn – Pilica Białobrzegi (39 pkt), Znicz Biała Pisaka (38), GKS Wikielec (36) i Mamry Giżycko (33).
KS Kutno 2-4 Znicz Biała Piska
Kacela 27, Cudowski 64 – Kasperkiewicz 61 (samobój.), Famulak 62, 85, Fiedorowicz 89
KS Kutno: Sokołowicz – Kraśniewski, Staniszewski, Głowiński (71. Szczytniewski), Kacela, Ostrowski (59. Patora), Wielgus, Cudowski (84. Białas), Kralkowski, Telestak (84. Górecki), Kasperkiewicz