Do tragedii doszło dzisiaj w centrum Kutna. Mimo akcji służb i reanimacji, śmierć poniósł mężczyzna. Trwa ustalanie okoliczności, w jakich doszło do dramatu.
Około godziny 11.30 patrol policji z wydziału ruchu drogowego kutnowskiej Komendy Powiatowej Policji na skrzyżowaniu ul. Jana Pawła II i Wyszyńskiego w Kutnie zauważył leżącego na chodniku mężczyznę. Okazało się, że osoba ta nie wykazuje funkcji życiowych i policjanci natychmiast przystąpili do reanimacji, aż do momentu przyjazdu karetki pogotowia.
Do dojeździe na miejsce ratownicy medyczni „przejęli” od policjantów reanimację mężczyzny i później przetransportowali go do szpitala w Kutnie. Niestety, jak przekazała Panoramie mł. asp. Justyna Cywka z Komendy Powiatowej Policji w Kutnie, 51–letni mężczyzna zmarł.
AKTUALIZACJA:
Świadkowie zdarzenia komentują, że na miejscu długo nie było karetki. O sprawę zapytaliśmy w Wojewódzkiej Stacji Ratownictwa Medycznego w Łodzi.
– O godzinie 11:23 dyspozytor medyczny przyjął wezwanie do leżącego na chodniku mężczyzny, który nie poruszał się. Świadkowie zdarzenia rozpoznali u mężczyzny nagłe zatrzymanie krążenia. Ponieważ w chwili przyjęcia wezwania zespoły ratownictwa medycznego stacjonujące na terenie Kutna realizowały inne wezwania, na miejsce zadysponowano podstawowy zespół ratownictwa medycznego stacjonujący w Żychlinie, który dotarł pod wskazany adres o godzinie 11:32. Ratownicy medyczni podjęli resuscytację krążeniowo-oddechową i w trakcie zaawansowanych czynności ratujących życie przetransportowali mężczyznę do szpitala – mówi w rozmowie z Panoramą Adam Stępka, rzecznik prasowy Wojewódzkiej Stacji Ratownictwa Medycznego w Łodzi.
– Przyglądając się sprawie warto zastanowić się dlaczego w tym czasie kutnowskie zespoły były nieodstępne. O ile zespół specjalistyczny stacjonujący w Kutnie realizował w tym czasie wezwanie do pacjenta z zburzeniami psychicznymi wymagającymi pilnej pomocy medycznej. O tyle kutnowski zespół podstawowy pomagał mężczyźnie, który wezwał pogotowie z powodu rzekomych bólów w klatce piersiowej. Niestety, po dotarciu na miejsce zdarzenia okazało się jednak, że faktyczną przyczyną wezwania pomocy był występujący od ponad tygodnia ból odcinka lędźwiowego kręgosłupa w związku z czym 61-letniemu mężczyźnie zalecono kontakt z lekarzem rodzinnym – dodaje Stępka.
Jak dodaje rzecznik WSRM w Łodzi, „powyższa sytuacja dowodzi tego, na co zwraca się uwagę od wielu lat”.
– Pogotowie ratunkowe należy wzywać wyłącznie w przypadku nagłego zagrożenia zdrowia i życia a podczas rozmowy z dyspozytorem medycznym nie wolno podawać objawów, które nie występują – apeluje Adam Stępka.
Trwa ustalanie okoliczności, w jakich doszło do tragedii.