Łukasz Stasiak: Zostaliście mistrzem grupy spadkowej i w świetnym stylu utrzymaliście III ligę w Kutnie. Jak nastroje po sezonie?
Dominik Tomczak: Naszym najważniejszym celem było utrzymanie w trzeciej lidze i to zostało osiągnięte. Z tego powodu wszyscy są zadowoleni i dumni. Fakt i styl wygrania grupy spadkowej pokazuje, że mamy dość duży potencjał i mamy potencjał, który chcielibyśmy wykorzystać. Po świetnej robocie zawodnikom należał się odpoczynek, a już dziś wracamy do pracy i rozpoczynamy przygotowania do nowego sezonu.
Co w rundzie wiosennej zadziałało tak jak powinno, a co zawiodło?
Im dłużej trwała wiosna, tym nasza forma była wyższa i prezentowaliśmy się lepiej. Graliśmy coraz efektowniej i efektywnie, strzeliliśmy dużo bramek i tworzyliśmy wiele fajnych akcji. Myślę, że to był największy pozytyw.
A co wyglądało najgorzej? Myślę, że początkowa atmosfera podczas przygotowań do wiosny związana z kwestią, że nie mamy bazy piłkarskiej godnej III ligi. Musieliśmy się tułać po innych miastach i przez to był problem ze skonsolidowaniem zawodników. Gdy już osiedliśmy w „Bazie Kutno”, to atmosfera zrobiła się o wiele lepsza, wszystko się zazębiało i efekty było widać na boisku.
Ten sezon był wyjątkowy pod wieloma względami, nie tylko mam na myśli pandemię koronawirusa. Był też szczególny dla Ciebie i sztabu, bo nigdy nie pracowaliście na tym poziomie.
Tak, to fakt. Byliśmy totalnymi nowicjuszami na tym poziomie rozgrywkowym i wszystko było dla nas nowe. Musieliśmy się uczyć i popełnialiśmy błędy. Czasem przez to drużyna traciła głupio punkty i my, jako trenerzy, ponosimy za to pełną odpowiedzialność. Reasumując, współpraca naszego sztabu była naprawdę świetna. Scaliliśmy się i stworzyliśmy team, który pójdzie za sobą w ogień i będzie na dobre i na złe.
Po kilku jesiennych porażkach pojawiły się mocne słowa krytyki, o czym rozmawialiśmy już kilka miesięcy temu. Wiosną też przytrafiło się kilka potknięć i znów czasem słychać było, że może trzeba zmienić trenera.
Jesienią oczekiwania były olbrzymie, tym bardziej, że po pierwszych kolejkach rozpędzaliśmy się i z pociągu towarowego przeistoczyliśmy się w pociąg pospieszny. Nagle niektórzy zaczęli nas już widzieć w II lidze. I przy kilku porażkach pojawiła się fala krytyki… Zresztą ja już jestem do tego przyzwyczajony, bo do czego się w tym mieście nie wezmę, to słyszę, że nie ma szans na powodzenia. Były głosy: „Łysy trenerem KS-u w III lidze? Przecież to murowy spadek”. A my wygraliśmy grupę spadkową. Dodatkowo w takiej wirtualnej, łączonej tabeli dwóch grup, zajęliśmy wysokie piąte miejsce! Wydaje mi się, że po raz kolejny zamknąłem buzię wszystkim, którzy krytykują mnie, mojego tatę, piłkarzy i cały klub.
A propos… Pod koniec sezonu doszło do małego zgrzytu pomiędzy Tobą a zarządem, czy bardziej prezesem, czyli Twoim tatą. Konflikt już zażegnany?
Nie ma już żadnego zgrzytu, wszystko jest wyjaśnione. Tata pełni funkcję prezesa, ja jestem trenerem. Rodzinne więzy sprawiają, że pewnie jeszcze nie raz będziemy się ze sobą nie zgadzać. To normalne i nie widzę w tym nic złego. Jeśli podjęta została decyzja, która moim zdaniem była krzywdząca dla kibiców, to powiedziałem o tym głośno. Zawsze będę stał murem za kibicami, bo nie ma bez nich piłki nożnej. Teraz wspólnie z zarządem ustalamy zasady, na jakich w nowym sezonie wpuszczani na trybuny będą kibice. Chcemy, żeby było ich jak najwięcej i abyśmy razem mogli stworzyć twierdzę, gdzie punkty straci nie jeden faworyt.
Wracając do spraw czysto piłkarskich – wiosną przy Kościuszki grało kilku zawodników o głośnych nazwiskach. Jak oceniasz postawę nowych graczy?
Patryk Wolański był zdecydowanym liderem w defensywie, kilka jego świetnych interwencji uratowało nam punkty. Cieszymy się, że zostaje z nami na kolejny sezon.
Mateusz Broź przychodził do nas z IV ligi i potrzebował czasu, żeby dojść na swój dobry poziom. Niestety podczas meczu z Błonianką doznał poważnej kontuzji i nie będzie go z nami przez co najmniej pół roku. Jego brat, Łukasz, to po prostu lider, przywódca i fantastyczny człowiek. Żałujemy, że zagrał tylko w kilku meczach, ale wracał po ciężkiej kontuzji, a później dopadł go uraz i choroba. Gdy był na boisku, zawsze się wyróżniał i widać było jego wielkie doświadczenie i to, że wszystko co osiągnął w piłce, zawdzięcza ciężkiej pracy.
Jakub Szarpak był ściągnięty do Kutna po to, żeby defensywa funkcjonowała jak należy i wykonywał dobrą robotę z tyłu, a na dodatek popisał się też ładnymi bramkami. Należy też wspomnieć o dwóch młodzieżowcach – Jakubie Światku i Damianie Michalaku. Pierwszy z nich miał świetny początek, ale później we znaki dała się rozłąka z rodziną i jego forma nieco spadła. Z kolei Damian z treningu na trening prezentował się coraz lepiej.
Skoro podsumowaliśmy wiosenne transfery, to teraz zapytam z kim klub pożegna się przed nowym sezonem.
Będzie trochę roszad w składzie, nie ma co ukrywać. Wspomniany Świątek i Michalak wrócili z wypożyczeń do Wigier Suwałki i GKS-u Bełchatów. W KS-ie nie zagraj już także Jakub Szarpak (Kotwica Kołobrzeg) oraz Kamil SadzińskiMateusz Matysiak i Michał Marciniak, którzy szukają klubów.
Niestety jesienią nie wystąpią także Mateusz Broź i Kamil Wielgus, którzy zerwali więzadła krzyżowe i nie zagrają do końca roku. Niejasna jest także przyszłość Łukasza Brozia. Chcielibyśmy, aby został dyrektorem sportowym w KS-ie, ale ma także propozycje z Legii Warszawa i Giżycka. Na testach w wyższych ligach są z kolei Sebastian Szczytniewski (Odra Opole) i Kamil Rokosz (Puszcza Niepołomnice).
Dziś rozpoczynacie przygotowania do nowego sezonu. Jaki jest cel?
Musimy zebrać kadrę, żeby wiedzieć, jakimi będziemy dysponowali zawodnikami. Ważne jest to, jak będziemy wyglądać w sparingach. Zobaczymy, jak zawodnicy odnajdą się w nowościach taktycznych. Niewiadomych jest sporo. Na to pytanie odpowiem tuż przed startem ligowych rozgrywek.